Od poniedziałku pracujemy z Markiem jak mrówki. Sprawdzamy wszystko po kolei, modernizujemy układ elektryczny, naprawiamy WC, sprawdzamy wszystkie zawory i węże do i odprowadzające, robimy pobieżny przegląd silnika łącznie z wymianą filtrów, montujemy kuchenkę gazową w miejsce spirytusowej, instalujemy radio vhf i ploter Raymarine przywiezione z Polski. Zimą zarejestrowałem jacht w kraju i załatwiłem pozwolenie radiowe, więc wszystko jest formalnie ok. Do czwartku wszystko mamy teoretycznie gotowe, a o czym zapomnieliśmy to i tak pewnie wyjdzie po drodze. Wieczorem odbieram córkę z lotniska Skavsta i rano możemy ruszać. Mamy ambitny plan płynąć do Södertälje i dalej przez Sztokholm zatoczyć koło i wrócić do Trosy. Wieczorem dopływamy do śluzy południowej śluzy Södertälje i dochodzimy do przekonania ,że nijak nie zdążymy zrobić zaplanowanej trasy do poniedziałku, a dodatkowo okazało się, że w ploterze kończy się mapa tuż za śluzami i nie mamy obszaru Sztokholmu. Nie sprawdziłem wcześniej, że C-map traktuje te wody jako wewnętrzne i trzeba mieć dodatkowe rozszerzenia. Wprawdzie mamy mapy papierowe, ale skala nie ta i postanawiamy nie ryzykować. Zmiana planu i spędzamy weekend lajtowo. W sobotę płyniemy na wyspę Fifang gdzie jest port naturalny z przygotowanymi pomostami. Po drodze stajemy w pięknym miejscu przy wyspie Oaxen i robimy sobie obiad. Wieczorem cumujemy na Fifang. Jest nadzwyczaj tłoczno, widać że Szwedzi umówili się tu na wspólną imprezę weekendową. Poprzednio - na jesieni byliśmy tu sami. Impreza trwa do 22.00 a później jak makiem zasiał. Niewiarygodne. Niedzielę spędzamy na opalaniu i nicnierobieniu. Pełen relaks. Szwedzi już od południa powoli odpływają i na wieczór jesteśmy tylko w kilka łodzi. W poniedziałek po śniadaniu i my odpływamy, żeby wczesnym popołudniem zacumować w Trosie. Wtorek o świcie wyjeżdżamy. Marek wróci tu za dwa tygodnie z żoną i popłynie naszą wcześniej zaplanowaną trasą , potem na Alandy i na koniec do Nyköping, gdzie sie zmienimy.